A ja mam jutro biopsje, nie nawalilem sie, mamuska sie ucieszyla, chociaz niewiem z czego, bo gdybym sie nawalil to bym dodralowal do swojej chaty... w koncu po cos jest.
No wlasnie kumpel, czy przyjaciel??? Kryje go przed moim kuzynem, ktory jest jego przyjacielem, ale on potajemnie spotyka sie z jego siostra (moja kuzynka), niedlugo wyplywa w 6-cio miesieczny rejs, moj kuzyn niedlugo wraca z takowego rejsu, ja w oczach kuzyna o niczym nie wiem... a dzisiaj... KURWA, JA PIERDOLE, FAFLUHTEN SZAJZEN... ONI PRZYJECHALI DO MNIE, CHOC NIE RAZ POZYCZALEM IM MOJE MIESZKANKO i mowia "stary daj fajke" wiec daje i sie pytam co robimy (jak zawsze, wszystko razem) a oni mi "no i na razie".
tylko jeden tekszt piosnki nieznanego mi autora przychodzi do glowy:
"Co rozumiesz przez slowo przyjazn?
Czy doceniasz jej sens?
Czy myslisz ze czeka za kazdym progiiem
CZy latwo znalezc ja jest sam dobrze wiesz
Wiec nie pytaj mnie czy przyjaciela kocha sie
Bo przeciez on wezmie twoj bol
Rozjasni to co cimna strona bylo
Pomoze przetrwac ci trudne chwile
A kiedy masz juz przyjaciela
Uwazaj bys nie stracil nigdy go
Badz zawsze wierny slowem mu
Zastanow sie czy warto jest
I nie pytaj mnie czy przyjaciela kocha sie
Bo przecierz on wezmie twoj bol
Rozjasni to co ciemna strona bylo
Pomoze przetrwac ci trudne chwile..."
Pisalem ten tekst z pamieci, wiec moze byc z bledami, ale sens jest zachowany... moze nie do pelna opisalem sytuacje moja, mojej kuzynki i mojego kumpla, ale i tak nie licze na wpisy, wybwbeszam sie sam dla siebie, i na pewno nie pod publike... A co do przeklinania to lubie i bede to robil, bo ktos mi kiedys powiedzial ze jak na faceta to robie to z gracja baletnicy... (i nie byl to jakis pedal tylko... R.).
O Boze, jak ja bym chcial zeby do mnie wrocila, ale ona ma juz kogos, i ... ja niewiem czy ona wymaga odemnie 6-cio miesiecznej walki o nia, czy ja jestem maszyna? , terminatorem, robocop'em, czy czyms podobnym, kocham ja ale nie bede sie upadlal...ale na prawde, jak bym jej nie nawrzucal na tym blogu, tak ja kocham ponad zycie i jak teraz do mnie zadzwoni ze ten jej terazniejszy gach jej cosik zrobil zlego to mu ryja urwe...
No dobra sorry... ale w 1-wszym wpisie jest wyraznie ze bedzie o niej duzo, przynajmiej dopoki sie nie wylecze (z niej).
A jutro biopsja... od tego zalezy (no nie tylko od tego) czy pojade do Ohio, czy nie... oby bylo dobrze... i ja wierze (oni tancza wciaz, oni zyja swoim zyciem...) ze bedzie dobrze, bo gorzej byc nie moze, kiedy mdleje co najmiej raz na dzien, ojojoj... tak to bywa, juz nie pada, ide zajarac, i po pifko, lepiej sie usnie. Wezme psa, co by mamuska sie nie plula ze wychodze po pierwszej (chociaz ile ja mam lat? ale nie jestem u siebie). papa